Jeśli te same zarzuty, które wysuwane są dziś przeciwko islamowi, były stawiane już setki lat temu, to czy uzasadnione jest odrzucenie ich jako przejawów islamofobii, tj. nieuzasadnionego strachu i wrogości wobec Islamu, jak chciałaby tego Rada Stosunków Amerykańsko-Islamskich (CAIR)?
Pytanie to zadaję sobie często podczas lektury tekstów na temat islamu pochodzących sprzed ery nowożytnej. Weźmy za przykład postać znaną z podręczników historii, Marco Polo, i jego słynne pamiętniki. Według dzisiejszych standardów, ten XIII-wieczny wenecki kupiec zostałby określony jako zaciekły “islamofob”. Jednak według mnie, jego pisma zawierają bardzo ważną lekcję – lekcję na temat ciągłości kultury - i zasługują na to, by przyjrzeć się im bliżej.
Zanim przyjrzymy się obserwacjom Marco Polo, należy zauważyć, że jego relacje są w dużym stopniu obiektywne. Wbrew upraszczającym interpretacjom, przedstawiającym go jako prototyp orientalisty, uprzedzonego wobec Innych (szczególnie jeśli chodzi o nie-białych i nie-chrześcijan), Polo niekiedy przedstawiał napotkanych chrześcijan (np. mieszkańców wyspy Socotra) w negatywnym świetle, często natomiast chwalił nie-chrześcijan, w tym muzułmanów.
Przykładowo, wychwalał on braminów Indii jako nade wszystko uczciwych, doceniając ich pogardę dla oszustwa i zabierania rzeczy należących do innych. Godna uwagi jest też ich cnota zadowalania się posiadaniem jednej żony (s.298). Określa on też pewnego muzułmańskiego przywódcę jako rządzącego sprawiedliwie (s. 317), a innego jako tego, który okazał się [być] dobrym panem, i był przez wszystkich umiłowany (s.332).
Marco Polo przy tym nie wahał się przed wyrażaniem się o islamie w sposób zdecydowany i bezceremonialny (jako że pojęcie politycznej poprawności było w średniowieczu nieznane). Podczas gdy chwalił on braminów za pogardę dla oszustwa i zabierania rzeczy należących do innych, o muzułmanach z Tauris (współczesny Irak) napisał: Według ich nauki, cokolwiek zostanie ukradzione czy zrabowane innowiercom, zabrane jest sprawiedliwie, a kradzież taka nie jest występkiem; ci natomiast, którzy poniosą śmierć lub rany z rąk chrześcijan, uważani są za męczenników. Jeśli więc nie trzymałaby ich w ryzach władza, która czyni to obecnie, popełnili by oni wiele niecnych czynów. Zasady te wspólne są wszystkim Saracenom” (s. 63).
Rzeczywiście, ponieważ licznych najazdów dokonywał już sam prorok islamu, Mahomet, grabienie niewiernych jest w islamie praktyką typową i często uwzględnianą w podręcznikach prawa; Koran posiada cały rozdział poświęcony grabieży i od niej nazwany (Surat al-Anfal). Jeśli chodzi o możliwość zostania męczennikiem przez sam fakt poniesienia śmierci z rąk niewiernego wroga, to idea ta ma silne oparcie w tekstach islamskich i panuje co do niej zgoda pośród ulemów. Stanowiący w swej dziedzinie autorytet Słownik Arabsko-Angieski Hans Wehr tłumaczy słowo szahid (męczennik) jako ten, kto zginął w bitwie z niewiernymi.
Przytoczę tu jeszcze bardziej wymowną anegdotę: Według Polo, niejaki Achmat (prawdopodobnie Ahmed), jeden z niewielu muzułmanów mających wielki wpływ na Kubilaj Chana, regularnie wykorzystywał niemuzułmańskich poddanych bez wiedzy Chana: skazywał na śmierć, kogo mu się podobało, odbierał im ich własność, jednak zapisał się w pamięci przede wszystkim przez to, że on i jego synowie regularnie gwałcili i zmuszali do konkubinatu liczne kobiety. Koniec końców, Achmat został z powodu swoich haniebnych czynów zamordowany. Kiedy Chan odkrył później zbrodnie Achmata, [zwrócił] uwagę na doktrynę sekty Saracenów [tj. islamu], która usprawiedliwia każdą zbrodnię, tak, nawet morderstwo, popełnione na tych, którzy ich religii nie wyznają. Widząc, jak nauka ta pozwoliła przeklętemu Achmatowi i jego synom wyzbyć się wszelkiego poczucia winy, Chan poczuł do niej największą odrazę i obrzydzenie. Przywołał więc Saracenów i zabronił im czynić wiele rzeczy, które nakazywała ich religia (s. 173).
Oczywiście, zbrodnie przeciwko nie wyznającym islamu niewiernym mają oparcie w doktrynie i są regulowane prawem dżihadu i podległych mu instytucji (takich jak status dhimma): wojna przeciwko odmawiającym posłuszeństwa niewiernym jest usprawiedliwiona przez Koran (np.: 8:39, 9:5, 9:29); nieludzkie traktowanie niewiernych niewolników, szczególnie kobiet, dzierżonych prawą ręką, jak nazywa je Koran, jest mocno umocowane prawnie. Nic dziwnego, że muzułmanie tacy jak Achmat – czy dzisiejsi terroryści - są w stanie działać wyzbywszy się wszelkiego poczucia winy.
(Należy tutaj zwrócić szczególną uwagę na fakt, że w obydwu przytoczonych wyżej cytatach Polo krytykuje doktrynę islamską, nie zaś samych wyznawców islamu. Innymi słowy, zauważa on istnienie tych, których dziś nazwalibyśmy umiarkowanymi muzułmanami, jak pokazuje jego uznanie i szacunek dla poszczególnych muzułmańskich przywódców.)
Marco Polo potwierdza również, że muzułmańscy przywódcy od dawna używali wizji pełnego zmysłowych rozkoszy raju, opisanego przez Mahometa, by zachęcić młodych mężczyzn do zostania męczennikami. Polo relacjonuje, jak szyiccy asasyni poświęcali życie, mordując i zastraszając swych wrogów, by wejść do raju, gdzie odnaleźć można każdy rodzaj zmysłowej przyjemności, żyjąc pośród pięknych nimf (s. 78). (Interesujący jest tutaj fakt, że przywódca asasynów przyjmował na służbę przede wszystkim mężczyzn w wieku 12-20 lat – przywodzi to na myśl stwierdzenie Osamy bin Ladena, że muzułmanie w wieku 15-25 lat najlepiej nadają się do dżihadu i męczeństwa: The Al Qaeda Reader, s.267.)
Inne islamofobiczne aluzje rozsiane są po opowieściach Marco Polo: kalif Bagdadu codziennie zwracał swe myśli ku sposobom nawrócenia na swą religię [islam] tych, którzy zamieszkiwali jego ziemię, a jeśli odmówili, szukał usprawiedliwienia, by skazać ich na śmierć (s. 59); a muzułmanie “mają w najwyższej pogardzie chrześcijan” (s.316), być może zgodnie z wersetem 60:4 Koranu, do dziś cytowanym przez islamistów jako usprawiedliwienie dla wiecznej nienawiści wobec niemuzułmanów.
Tutaj jednak widzimy problem: Jeśli dzisiaj islamofobią, a więc czymś nieracjonalnym, jest twierdzenie, że islam nawołuje do wojny i podboju niewiernych, zezwalając przy tym na ich wykorzystywanie, grabienie i niewolenie – jak zinterpretować fakt, że około 700 lat temu te same zarzuty wysunął nasz wenecki podróżnik? Jak rozumieć fakt, że całe stulecia przed i po Marco Polo, cały szereg autorów – w tym Jan z Damaszku (zm. 749), Teofan Wyznawca (zm. 818), Franciszek z Asyżu (zm. 1226), krzyżowiec Jean de Joinville (zm. w XIII wieku) i cesarz bizantyjski Manuel (zm. 1425) – doszedł do tych samych islamofobicznych wniosków na temat islamu? (Wystarczyło, by pisma tego ostatniego zostały zacytowane przez papieża, by wywołać oburzenie w świecie muzułmańskim.) Nie wspominam tutaj już o niezliczonych muzułmańskich ulemach regularnie potwierdzających fakt, że islam naucza wojny, podboju, niewolnictwa i grabieży niewiernych, usprawiedliwiając to słowami Mahometa i Koranem.
Krótko mówiąc, słowo islamofobia jest podstępem – dozwolonym przez islam w ramach doktryny takijja – który ma na celu sparaliżowanie dyskusji na temat doktryny muzułmańskiej; jak widać, przynosi on efekty: ONZ zorganizowała już konferencję pod hasłem Confronting Islamophobia (Przeciwstawić się islamofobii); również szczyt Rady Europy potępił islamofobię. Co więcej, wpływowa Organizacja Konferencji Islamskiej (OIC) regularnie przywołuje widmo islamofobii, nazywając ją najgorszą formą terroryzmu, opublikowała też dwa raporty na temat tego zjawiska.
A jednak, o ironio, stwierdzenie otwierające pierwszy raport OKI –islamofobia istnieje od czasu powstania islamu – podważa całą jego argumentację, ponieważ prowokuje następujące pytanie: W jaki sposób nieuzasadniony strach i wrogość wobec islamu – jak definiuje islamofobię Rada Stosunków Amerykańsko-Islamskich – może być zjawiskiem obecnym w całej, liczącej czternaście wieków, historii islamu, a mimo to być uważanym za nieuzasadniony?
Raymond Ibrahim jest wicedyrektorem Forum Bliskowschodniego, autorem książki The Al Qaeda Reader oraz gościnnym wykładowcą w National Defense Intelligence College.